Nasze szczęście ma dwa imiona: Sebastian i Patryk

2015-11-02 09:55:37(ost. akt: 2015-11-02 09:58:55)
Sebastian i Patryk

Sebastian i Patryk

Autor zdjęcia: Joanna Karzynska

Synowie są ich całym życiem, wypełniają dom radością i szczęściem. — Ich niepełnosprawność była dla nas wyzwaniem. Było ciężko, czasem nawet bardzo — opowiadają państwo Mamajek. — Jednak nasze życie bez chłopaków byłoby niczym. Każdy ich sukces, uśmiech wynagradza cały trud — dodają.
Niepełnosprawność dziecka to dramat dla wielu rodziców, może czasem wstyd, na pewno częściej strach. Obawa o to jak sobie poradzą dotyka ich każdego dnia. Jednak najistotniejsze jest to, co jest dziś i teraz. Mózgowe porażenie dziecięce to grupa zaburzeń ruchu i postawy, które zostały spowodowane trwałym, choć niepostępującym, uszkodzeniem lub zakłóceniem rozwoju centralnego układu nerwowego. Z tą chorobą urodzili się synowie państwa Mamajek z Rozóg.
Walczyli o życie swoich dzieci
Gdy ponad 20 lat temu pierwszy syn Państwa Mamajek przyszedł na świat w 29 tygodniu życia i ważył nieco ponad kilogram, lekarze nie dawali mu nadziei na przeżycie.
— Przez pierwszy rok nikt nie zauważył, że chłopiec urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym, Wszyscy twierdzili, że jako wcześniak rozwija się wolniej niż rówieśnicy — opowiadają małżonkowie. — Już w pierwszym tygodniu życia przeszedł operację. Pierwszy rok praktycznie spędziliśmy z nim w szpitalu. Podczas pobytu często chorował na zapalenie płuc, posocznicę, uszkodzono mu wzrok. To był bardzo trudny czas, ale pokochaliśmy od pierwszej chwili tego malca i walczyliśmy o swoje dziecko, o jego życie i zdrowie — wspominają.
Na użalanie się nad życiem nie mieli czasu. Ktoś musiał pracować i zarabiać pieniądze na kolejne wyjazdy i turnusy rehabilitacyjne. Bo postanowili dać mu jak najlepsze życie i pokazać wszystkim, że ich dziecko jeszcze ich zadziwi. Dwa lata po Sebastianie na świecie pojawił się Patryk. Urodził się jako ośmiomiesięczny wcześniak. Dziecięce porażenie mózgowe, tak jak u brata stwierdzono bardzo późno, bo dopiero w dziewiątym miesiącu życia.
— Mąż musiał zrezygnować z pracy, bo wciąż przebywał z Sebastianem w szpitalach — tłumaczy pani Jolanta. — Ja pracowałam, bo ktoś musiał. Ogromne wsparcie mieliśmy w rodzinie, znajomych. Teściowie Krystyna i Józef zawsze byli przy nas. Nieżyjącej już teściowej zawdzięczamy to, że chłopcy są tacy radośni. Pamiętam jak ojciec męża nosił Patryczka na rękach gdy miał kolki. Wspaniali ludzie, wiele im zawdzięczamy. Akceptacja rodziny i środowiska jest bardzo ważna. Wszyscy walczyliśmy o jak największą sprawność chłopców — dodaje.
Optymizm ponad wszystko
Sebastian ma dziś 21 lat, jeździ na wózku. Patryk to dziewiętnastolatek, który z powodu swojej choroby ma trudności z chodzeniem. To co zwraca na nich uwagę to bijący z oczu blask i uśmiech.
— To, że Sebastian nie pójdzie do żadnego ośrodka, ani nie będzie miał indywidualnego toku nauki, było dla nas oczywiste od samego początku. Nie marzyliśmy o idealnym modelu tylko o dziecku. Otrzymaliśmy je i musimy wychować najlepiej jak potrafimy — mówią zgodnie rodzice. — Dziś chłopcy doskonale funkcjonują w środowisku. Dają nam tyle szczęścia i radości, że czasem rodziny ze zdrowymi dziećmi nie mają takich kontaktów ze swoim potomstwem — twierdzą.
Chłopcom usta się nie zamykają. Żartują ze swojej niepełnosprawności i nie potwierdzają częstej reguły, że chore dziecko to smutne dziecko. Sebastian obecnie jest na trzecim roku zaocznych studiów licencjackich filologii angielskiej w Olsztynie. Marzeniem Patryka było zostać sprzedawcą. Uczy się tego zawodu w miejscowej szkole i praktyki odbywa w sklepie przemysłowym Gminnej Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej.
— Jesteśmy bardzo dumni z naszych dzieci — mówią państwo Mamajek. — Bywają ciężkie momenty, jednak nigdy nie czujemy się wyobcowani. Spotykaliśmy na swojej drodze wielu dobrych ludzi — dodają wzruszeni.
Rodzice opowiadają o różnych trudnościach: o barierach architektonicznych, problemach z lekarzami i pielęgniarkami. Pani Jolanta pracuje zawodowo w szkole w Rozogach, jako pedagog. Pan Sławek zajmuje się chłopcami, dowozi ich do szkoły i opiekuje się nimi w domu.
— Mamy swojego prywatnego szofera — śmieją się chłopcy. — Mama przy okazji moich studiów, sama zrobiła podyplomówkę z oligofrenopedagogiki — dodaje Sebastian.
Zdarzają się i przykre sytuacje. Mama chłopców usłyszała ostatnio w kolejce, że "czlowiek dopóki chodzi, to niech żyje, a jak się położy to niech umrze". Na szczęście są to sporadyczne sytuacje. Częściej mogą liczyć na pomoc i dobre słowo.
Mają swoje pasje
Chłopcy interesują się piłką nożną i polityką. Jak podkreślają rodzice, mogą godzinami dyskutować o swoich ulubionych drużynach piłkarskich i ostatnich wydarzeniach w naszym kraju. Marzeniem Patryka było pojechać na mecz Legii Warszawy.
— Myślałem, że nie będę miał takiej okazji, a już 4 razy byłem na ich rozgrywkach — cieszy się chłopak. — Raz był ze mną tata, ale zachowywał się raczej jakby wybrał się na piknik, bo nie kibicował tak żywiołowo jak ja — opowiada.
Pan Sławek przyznaje, że Patryk cały mecz kibicował głośno i z emocji niewiele z meczu pamiętał. Po powrocie do domu koniecznie musiał zobaczyć powtórkę meczu.
Chłopcy pomimo niepełnosprawności są otwarci i optymistycznie nastawieni do życia.
— Widzę inne dzieci, martwią się o byle co — mówi Sebastian. — Nic mi nie jest, po prostu jestem na wózku. Nie jestem w stanie tego zmienić, dlatego muszę korzystać z życia ile się da — dodaje.
— Masz urok osobisty, niemiecką furę, więc masz czym szpanować — żartuje Patryk. — Tylko dziewczynę muszę ci znaleźć — śmieje się.

Podziękowanie dla rodziców
We wrześniu państwo Mamajek obchodzili 25 rocznicę ślubu. W tajemnicy Patryk postanowił zrobić rodzicom niespodziankę.
— Zamówiłem przyjęcie w agroturystyce i mszę św — opowiada Patryk. — Rodzice za cały ich wysiłek, pomoc i miłość zasługują na wszystko co najlepsze — dodaje.
Na przyjęciu pojawili się przyjaciele i rodzina małżonków. Razem uzbierało się około 30 osób.
— Dla takich chwil warto żyć — mówią wzruszeni rodzice Sebastiana i Patryka. — Takie dzieci to skarb, dają nam wiele radości i szczęścia, a już na pewno nie nudzimy się z nimi — zapewniają.

Czytaj e-wydanie





Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. 

Swoją stronę założysz TUTAJ ".

Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. znajomy #1848295 | 188.146.*.* 2 lis 2015 16:28

    Super chłopaki!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Czytelniczka #1848299 | 188.146.*.* 2 lis 2015 16:34

      Takich ludzi powinniście pokazywać w swojej gazecie. Życzę chłopakom i rodzicom wiele wytrwałości, miłości, życzliwości i zdrowia. Wspaniała rodzina.

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    2. Janusz #1848385 | 188.146.*.* 2 lis 2015 18:47

      Gratulacje! Cudowna rodzina! Rodzice są przykładem dla współczesnych tatusiów i mam. Fajnie się czyta takie artykuły, aż człowiek zaczyna wierzyć, że nie wszędzie jest źle, patologia, pijaństwo i narkomania. Takich ludzi powinno się stawiać i pokazywać na wzór dla innych. Czekam na kolejne podobne artykuły a nie policyjne nowinki, że kogoś po pijaku złapali albo samochody się zderzyły.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    3. Mania #1848552 | 188.146.*.* 2 lis 2015 22:14

      Piękny artykuł o cudownych ludziach... Autorce życzę kolejnych tak cekawych tekstów!

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5